Kupię ci szczęśliwe dzieciństwo

Rozżalony ojciec opowiada o swoim nastoletnim synu, który ma poważne problemy: „Nie rozumiem o co chodzi. Dałem mu wszystko, co tylko chciał. Spełniałem każde życzenie, kupowałem to, o co poprosił. Jedyne czego oczekiwałem, to że będzie się uczył. Nie wiem, dlaczego ma takie problemy ze sobą…”

Kupię ci to czego sam nie miałem

Niektórzy rodzice kierują się przekonaniem że, jeśli kupią swoim dzieciom to, czego często sami nie mogli mieć, gdy byli dziećmi, to zapewnią im idealne dzieciństwo i warunki do rozwoju. Takie przekonanie mogą mieć osoby, które wyrosły w jakiegoś rodzaju braku, którym rodzice nie mogli kupić wielu rzeczy, a problemy finansowe były przyczyną konfliktów w domu. W tych osobach mogło ukształtować się przekonanie, że kiedy są pieniądze, to jest wszystko, czego potrzeba do szczęścia. Kiedy można sobie kupić wszystko, czego się chce, to jest szczęśliwe życie. Kiedy można podarować dziecku wszystko, czego to dziecko zapragnie, to jest najwspanialsze dzieciństwo. Takie przekonanie może prowadzić do tego, że kiedy już tacy rodzice osiągną jakiś dobrobyt finansowy, zaczynają spełniać wszystkie swoje zachcianki i zachcianki swoich dzieci. Okazuje się jednak, że kupienie wszystkiego dzieciom nie jest gwarancją szczęśliwego dzieciństwa, życia. Bo potrzeby człowieka, potrzeby dzieci sięgają znacznie dalej niż tylko do dóbr materialnych. Bo psychika dziecka, nie nasyci się kolejną zabawką, gadżetem, atrakcją, jeśli nie idzie z tym w parze zaspokojenie potrzeb emocjonalnych, społecznych.

Niepisana cena do zapłacenia

Kupowanie dzieciom wszystkiego i spełnianie każdej zachcianki ma też swoje konsekwencje, jeśli chodzi o postawy i nawyki finansowe dzieci. Ma wpływ na decyzje finansowe, które dzieci będą podejmowały w przyszłości. Jaką postawę i nawyk wyrobimy w dziecku dając mu wszystko co chce, na „pstryknięcie palca”? Postawę roszczeniową, oczekiwanie, że wszystko w życiu ma mieć na „pstryknięcie palca”. Że to ktoś ma zaspokoić te potrzeby. Byle szybko. Postawę, że ja nie muszę wkładać żadnego wysiłku w zdobycie tych rzeczy. To ma być łatwe. I nie trzeba się starać, pracować. Postawę braku szacunku do pieniędzy, a właściwie do tego, co stoi za ich zarobieniem. Łatwość wydawania tych pieniędzy, bez głębszego zastanowienia czy to wydawanie jest mądrze zaplanowane. Łatwo wydać coś, co nas nic nie kosztuje. Tylko czy z taką postawą da się budować dorosłe życie? Czy da się mądrze gospodarować pieniędzmi?

Pieniądze zamiast czasu

Bywa też i tak, że kupowanie wszystkiego jest sposobem na uspokojenie wyrzutów sumienia spowodowanych małą ilością czasu spędzanego z dziećmi - Nie mam dla ciebie czasu, więc żeby ci to wynagrodzić (i uspokoić moje poczucie winy, że nie jestem dobrym rodzicem), wydam zarobione pieniądze, by kupić ci to, czego chcesz. I zobaczę twoją radość, uśmiech…

Nie chodzi o to, żeby nic nie kupować, bo dawanie prezentów może być jednym ze sposobów, w jaki wyrażamy miłość do dziecka (Garry Chapman „5 języków miłości”). Warto jednak pamiętać, że poza tym są jeszcze inne języki jak: spędzanie czasu, wyrażanie miłości słowami, robienie czegoś dla dziecka i dawanie miłości przez dotyk, przytulanie. Ograniczenie się do dawania prezentów jest niewystarczające, by nasze dziecko czuło się kochane. Prezenty nie zastąpią wyjścia z dzieckiem na spacer, poczytania mu książki, uważnej rozmowy, pobycia w przytuleniu, bez pośpiechu. Rekompensowanie braku czasu spełnianiem wszystkich zachcianek nie załatwi za nas tematu zbudowania więzi z dzieckiem. Prezenty mogą być dodatkiem, ale nie powinny być głównym daniem. No i przede wszystkim problem pojawia się wtedy, gdy kupujemy nie dlatego, żeby wyrazić miłość, ale żeby uspokoić sumienie, bo nie spędzamy jakościowego czasu z dzieckiem. I także wtedy, gdy kupujemy wszystko, co dziecko chce, kształtując niekoniecznie dobre nawyki finansowe u dziecka.

Brak mięśni finansowych

Jaką konsekwencję finansową zrodzi postawa w stylu: „Dam mojemu dziecku gwiazdkę z nieba, kupię mu wszystko, co tylko będzie chciało”? To spowoduje, że nie ukształtują się w dziecku ważne mięśnie finansowe. Dziecko, które dostaje wszystko „na tacy” i nie musi włożyć w to żadnego wysiłku, jest bardzo ubogie. Ono może mieć wszystko – jeśli rodzice mu to kupią, ale nie będzie umiało zarobić pieniędzy, poradzić sobie w sytuacji kryzysowej, mądrze zarządzić otrzymanymi pieniędzmi. Nie będzie też na tyle cierpliwe, by zaczekać na rzeczy, które wymagają cierpliwości.

Nie chodzi o to, by wysłać dzieci do pracy na etat i kazać im zarabiać pieniądze, ale jest wiele innych sposobów, przez które można uczyć dziecko czekania, zapracowania na coś. Dziecko nie musi zasługiwać na naszą bezwarunkową miłość. Ją powinno dostać za darmo, na 100%. Jednak są pewne rzeczy, na które warto uczyć dzieci zapracowywać, bo te lekcje przydadzą im się w życiu. I to dotyczy m.in. finansów. Kiedy dziecko wejdzie w dorosły wiek, to raczej nikt nie da dziecku pieniędzy tak po prostu - chyba że rodzice chcą utrzymywać swoje dzieci całe ich życie, że chcą by mieszkały z nimi przez cały czas. Jeśli nie nauczymy dzieci zaradności w dziedzinie finansów czy innej, będą nieporadne w dorosłym życiu. Dziecko nie powinno być cały czas zależne od nas, bo będzie nieprzystosowane do życia.

Wiek dziecięcy i młodzieżowy to czas, który jako rodzice powinniśmy wykorzystać do tego, by wyrobić w naszych dzieciach niezbędne mięśnie finansowe. Kiedy uczymy dziecko jakiegoś wysiłku w zdobycie pieniędzy, wyrabiamy w nim szacunek do tego, co stoi za tym, że pieniądze trafiają na nasze konto. Nie budujemy w nim przekonania, że pieniądze „wyskakują z bankomatu” bez wysiłku.

Jakie zachcianki spełniać a jakich nie?

Ważne jest, by nie spełniać wszystkich zachcianek dziecka (swoich również). Rodzice nie powinni kupować wszystkiego dzieciom, by nie zrobić im krzywdy. To wygląda podobnie jak z jedzeniem. Jeśli dawalibyśmy dzieciom do jedzenia wszystko, na co mają ochotę, to mogłoby mieć negatywne skutki zdrowotne, podobnie ze spędzaniem czasu przed komputerem czy z telefonem. To powinno mieć ograniczony wymiar. Tak samo jest ze spełnianiem zachcianek. Jeśli dziecko będzie dostawało wszystko, co chce, to może doprowadzić do tego, że w przyszłości będzie podejmowało błędne decyzje finansowe.

Odróżnianie potrzeb od zachcianek

Zamiast spełniać wszystkie zachcianki, powinniśmy nauczyć nasze dzieci jak odróżniać potrzebę od zachcianki i tego, by nie ulegać każdej zachciance. Warto, by dziecko część zachcianek spełniało za swoje pieniądze, które zaoszczędziło z prezentów, zarobiło wykonując jakieś ekstra zadania (nie będące podstawowymi obowiązkami domowymi, które na danym etapie rozwojowym dziecko jest już w stanie wykonywać).

Wykształcenie w dzieciach szacunku do pieniądza będzie owocowało w przyszłości. To wymaga, by nauczyć dziecko pracować, by dostać niektóre rzeczy. Oczywiście ważne, by takie odpłatne zadania, które wyznaczymy im w domu były dopasowane do ich możliwości i by nie były to ich standardowe obowiązki, które powinny być nieodpłatne (jak sprzątanie swojego pokoju, pomoc przy podstawowych obowiązkach domowych). Kiedy dziecko dostaje wszystko "na tacy", to będzie inaczej wydawać pieniądze, niż gdyby musiało na coś choć trochę zapracować. Z dorosłymi jest podobnie. Szanujemy bardziej to, za co musieliśmy zapłacić czy swoim czasem, energią czy finansami. Szybkie, łatwe pieniądze, bywają szybko tracone.

„Nie muszę pracować, bo dostanę firmę od taty…"

„Nie muszę oszczędzać, bo mam 40 tysięcy z komunii na koncie” – to teksty, które słyszymy coraz częściej od dzieci podczas zajęć w naszej szkole. One mogą być konsekwencją tego, że dzieci dostają wszystko za darmo. Jak pokazują badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych, większość zdobytych majątków zostało utrzymanych przez drugie pokolenie, natomiast przez trzecie były tracone. Pierwsze pokolenie nie miało nic, więc pracowało ciężko, żeby się dorobić, drugie pokolenie widziało trud rodziców i miało jeszcze szacunek do tego, ile kosztowało ich zdobycie tego majątku, natomiast trzecie żyło już tylko w dobrobycie i często przejmując majątek albo nie osiągało już takich dobrych wyników albo traciło to, co wypracowały poprzednie pokolenia. Najczęściej przyczyną takiej postawy jest to, że trzecie pokolenia nie muszą wysilać się w życiu, by coś zdobyć i nie widziały też wysiłku, który był w to włożony, w związku z tym nie mają wyrobionych mięśni odpowiedzialnych za to, by cos utrzymać czy pomnożyć. A kiedy brakuje już ludzi, którzy w poprzednich pokoleniach mieli te mięśnie, nie ma już mechanizmów podtrzymujących dobry stan.

Bywa też tak, że rodzice, którzy sami ciężko pracowali, chcieliby, żeby ich dzieci już nie musiały, tylko że tak się nie da. Nawet jeśli dziecko przejmie świetnie prosperującą firmę, w sytuacji kryzysowej, kiedy to dziecko nie będzie nauczone pewnych mechanizmów, to straci tę firmę. Wszystko do czego nie doszliśmy sami - czy przez doświadczenie, czy czas, możemy stracić. Tak jest w większości przypadków.

O pieniądzach w domu

Temat finansów nie powinien być tematem tabu w naszych domach. Nie chodzi o to, żeby od razu opowiedzieć dziecku, ile zarabiamy, ile mamy na koncie, tylko żeby etapami, stopniowo wprowadzać dzieci w temat finansów rodziny, tak by, gdy dziecko będzie opuszczać dom rodzinny, wiedziało, że rodzice ciężko pracowali na swój majątek, że to, że mamy taki dom czy, że jeździmy takim samochodem, to efekt pracy rodziców. Pokazać historię rodziny. I powiedzieć im też, że pieniądze nie są dane raz na zawsze. Że firma, która dziś świetnie prosperuje, może za pięć lat już nie istnieć. Oczekiwanie dziecka, że firma po rodzicach czy pieniądze od nich wystarczą mu na całe życie, może spotkać się z dużym, bolesnym rozczarowaniem. To jest złudne. Dziecko powinno być uświadamiane, przez rozmowy, pokazywanie przykładów i przez uczenie dziecko hojności.

Niby łatwiej a jednak trudniej

Chcąc ułatwić życie dzieciom, możemy im je utrudnić w przyszłości, przez to, że nie nauczymy ich nawyków potrzebnych, by sobie radzić. Kiedy chronimy dziecko jak w bańce, to dziecko nie będzie nigdy gotowe na życie. Gdybyśmy zamknęli dziecko na świat na 18 lat i wypuścili je po tych latach, to jego organizm nie poradziłby sobie z wirusami i bakteriami, bo nie byłby nauczony radzić sobie z nimi.

Jeśli nauczymy dzieci jak zarabiać pieniądze, jak je mądrze wydawać, jak oszczędzać, odróżniać potrzebę od zachcianki, to przygotujemy je do tego, by radziły sobie dobrze z finansami w dorosłym życiu, a przecież o to nam rodzicom, kochającym swoje dzieci, chodzi.

Nasi partnerzy
Logo 1
Logo 2
Logo 3
Logo 4
Logo 5